"Oto, dlaczego naukowcy z takim uporem prowadzą swoje badania, dlaczego tak zaciekle walczymy o każdy okruch wiedzy, ślęczymy nocami szukajac rozwiązania problemu, aby w końcu przeżyć ten radosny moment 'porażenia odkryciem', który jest częścią przyjemności, jaką daje poznanie" Richard P. Feynman "Przyjemnośc poznawania"



Czym jest nauka? "Przyjemność poznawania" str.151
"Chciałbym powiedzieć parę słów o słowach i definicjach, a to dlatego, że ważne jest aby uczyć się słów. One nie są nauką. Nie znaczy jednak, że skoro nie są nauką, to nie musimy ich uczyć. Nie mówimy o tym czego należy uczyć, mówimy o tym, czym jest nauka. Nie jest nauką wiedza o tym jak zamienić stopnie Celcjusza na Fahrenheita. Jest to przydatne, ale nie jest właściwą nauką. W tym samym sensie, gdyby zastanawiali się Państwo, czym jest sztuka, to nie powiedzieliby Państwo, że sztuką jest wiedza o tym, że ołówek 3B jest bardziej miękki niż 2H. To wyraźna różnica. Nie znaczy to, że nauczyciel rysunku nie powinien tego uczyć albo, że artysta może dawać sobie świetnie radę nie wiedząc takich rzeczy. (Tak naprawdę, to można to odkryć samemu w ciągu minuty, wykonując próbe; ale to naukowe podejście, którego wyjaśnienie może nauczycielom rysunku nie przyjść do głowy). Musimy mieć słowa, żeby móc się ze sobą porozumiewać i to jest w porządku. Warto jednak spróbować dostrzec różnicę i wiedzieć, kiedy uczymy tylko o narzędziach, którymi posługuje się nauka, takich jak słowa, a kiedy przekazujemy samą naukę."
Nauka kultu Cargo: kilka uwag na temat nauki, pseudonauki i tego, jak nie oszukiwać samego siebie. Feynman skierował do studentów, w większości kończących właśnie swoją edukację przemówienie, w którym zwrócił uwagę swoich słuchaczy na bardzo istotne problemy, występujące w nauce i społeczeństwie, uczulił ich na uczciwość naukową we wszystkim, czego się podejmą i czym się w przyszłości zajmą. Przedstawił pewne przykłady, gdzie naukowiec wykorzystuje swoje wyniki, manipuluje nimi, by uzyskać dofinansowania, a nie chce być po prostu wolny w swojej naukowej karierze.
Nauka kultu cargo jest to przykład podany przez Feynmana, opierający się na historii pewnych plemion Wysp Morza Południowego. Podczas II wojny światowej ludność plemienia widziała, jak lądują samoloty, wypakowują różne towary, w tym prowiant, rzeczy codziennego użytku i zostawiają je. Owe samoloty miały na sobie napisy cargo, i pojawiały się z pewną regularnością. Gdy przestały przylatywać, mieszkańcy nie potrafili zrozumieć dlaczego, i starali się je nadal przywoływać, budując budowle przypominające lotniska, pasy startowe, wieże, kable oraz paląc ogniska imitujące lampki wokół pasów startowych. Tylko, że wszystko było zbudowane z trzciny, słomy, drewna i nie spełniało swojej funkcji. Samoloty nie przylatywały. W tym momencie, zamiast zmienić zainteresowanie swojego kultu, miejscowi szamani próbowali przekonywać dalej ludność, że błąd nie jest w boskich istotach z nieba, którymi były samoloty, lecz w nich. Za mało się starają. Należy składać więcej ofiar, udoskonalać imitację lotniska i przede wszystkim, mocniej wierzyć. W końcu wszystko wyglądało idealnie, niemal jak dokładna kopia lotnisk, wykorzystywanych podczas II wojny światowej, a samoloty nadal się nie pojawiały. Całe ich życie kręciło się wokół kultu cargo i niestety, w pewnych miejscach, nadal tak jest. Brak tutaj pewnego bardzo ważnego czynnika, mianowicie uczciwości wobec innych ludzi, ale również wobec samego siebie. Gdy już dotrze się do pewnego punktu, nieprzynoszącego rezultatów, należy w pewnym momencie zaniechać starań i przyznać się, że to nic nie daje. Trzeba uważnie wszystkie swoje działania prześledzić, zanim się podejmie taką decyzję, opisać i przedstawić, to właśnie różni naukę kultu cargo od właściwej nauki. Feynman o tym pisze tak: "(...) jest jedna rzecz, której brak zauważyłem w nauce kultu cargo. To jest idea, którą — mamy nadzieję - przyswoiliście sobie studiując nauki przyrodnicze; nigdy otwarcie nie mówiliśmy, co to jest, ale mam taką nadzieję, że uchwyciliście to dzięki poznanym przykładom badań naukowych. Może warto teraz powiedzieć o tym wyraźnie.
Otóż rzecz w tym, że ja mogę żyć z wątpliwościami, niepewnością i niewiedzą. Wydaje mi się, że znacznie ciekawiej jest żyć nie wiedząc niż znać odpowiedzi, które mogą być błędne. Znam przybliżone odpowiedzi, są rzeczy, w które mógłbym uwierzyć i takie, co do których mam różne stopnie pewności, ale niczego nie jestem całkowicie pewien, a wiele jest rzeczy, o których nie wiem nic, na przykład, czy ma jakiś sens pytanie: dlaczego jesteśmy tu i teraz i co to właściwie mógłby znaczyć? Mogę się nad tym chwilę zastanowić i jeśli nie jestem w stanie do niczego dojść, to przechodzę do czegoś innego i nie muszę znać odpowiedzi. Nie przeraża mnie fakt, że czegoś nie wiem, czy że jestem zagubiony w tajemniczym wszechświecie, nie wiadomo, czemu, co rzeczywiście wydaje mi się mieć miejsce. To mnie nie przeraża". Wyznawcy kultu cargo czują się zagubieni i przerażeni, gdy nie potrafią odpowiedzieć na pewne pytania, w ramach swojej teorii. Oburzają się i bardzo często reagują agresją, nie potrafiąc dopuścić błędu do swojej świadomości. Należy zaznaczyć, że również istnieją osobnicy, szarlatani, bazujący na tych uczuciach i wykorzystujący je. Zgrabnie manipulują strachem i nadzieją, by osiągnąć zamierzony skutek. Ich taktyki nie są skierowane wcale do osób głupich, niewykształconych, lecz bardziej do osób zagubionych, potrzebujących wsparcia i zrozumienia, wymagających pokazania 'właściwej' drogi i pokierowania ich życiem, lub też niemających czasu na weryfikację i oddających swój los w ręce osoby 'odpowiedniej', oczywiście za równie odpowiednią opłatą.
Wydaje się, że takie działania przypominają w pewnym sensie działania jakiejś nawiedzonej sekty, gdzie wyznawcy oddają całkowicie swój majątek oraz życie, za nieosiągalną obietnicę szczęścia. Lecz nie, takie postępowania są obecne w dziedzinach, pretendujących do miana nauki i, wydawać by się mogło, że obiektywnych, a przynajmniej takimi powinny być. Na przykład techniki wykorzystywane w psychologii sądowej, gdzie fakty są naginanie, w zależności od nastroju osoby prowadzącej badania, czy też teoriach, dotyczących DDA, czyli Dorosłych Dzieci Alkoholików, lub terapiach zajmujących się leczeniem, wręcz, używając ich słownictwa, uzdrowieniem dzieci autystycznych, z porażeniem mózgowym lub z zespołem Downa. Witkowski poświęcił dwa tomy, owym praktykom kultu cargo, a i tak uważa, że to jest znacznie za mało i że jedynie zarysował problem. Powyższe działania występują w Stanach Zjednoczonych, o których pisze, ale również w Polsce, gdzie nadal bazuje się na przestarzałych metodach, czy nieskutecznych działaniach. A po co? Ponieważ wiąże się z tym ogromny napływ korzyści finansowych. Wszystkie dziedziny życia, w których ludzie lub ich bliscy cierpią, są nieszczęśliwi, czują się niezrozumiali, odczuwają ból fizyczny czy psychiczny są świetnym gruntem do rozkwitu kultu cargo. Bardzo ważną rolę odgrywa tutaj również brak informacji, czy też modyfikowanie ich, wedle uznania, oraz niedoinformowanie, które, o dziwo, jest tak bardzo obecne w naszych czasach. Nagminnie zwolennicy kultu cargo działają jak wabik na nieświadomych odbiorców. Przyciągają, stosując rozmaite techniki i dostosowując się do wymagań poszczególnych osób. Zwinnie manewrują pomiędzy nadzieją, pozytywnymi emocjami, a poczuciem winy. Wywołują je, gdy, mimo wszelkich starań, metody stosowane przez nich, nie skutkują, lub też efekty są nieadekwatne do włożonej pracy. Zdarza się, że osoba z zewnątrz zainteresuje się efektywnością ich działań, wtedy zgrabnie zaciemniają obraz swojej terapii i metod przez nich stosowanych. Nie dają odpowiednich danych, maskują wyniki, motają się w opowieściach lub reagują agresją, tym samym, nie dając szansy na weryfikację i ewentualne potwierdzenie skuteczności ich teorii. Można powiedzieć, że ich motto brzmi „ufaj i nie sprawdzaj", a wtedy, obiecują, efekty przerosną wszelkie oczekiwania. Jednak, jak można się domyślić, nigdy tak się nie dzieje."
"Nauka to wiara w ignorancję ekspertów" Richard Feynman
Feynman był geniuszem, ale ponadto niezrównanym wykładowcą i nauczycielem. Jego kolega z CalTech, profesor David Goodstein wspominał, że Feynman zwierzył mu się pewnego dnia, iż w dłuższej perspektywie czasu jego prawdziwym pomnikiem nie będą prace na temat elektrodynamiki kwantowej, oddziaływań słabych czy partonów, ale właśnie „Feynmana wykłady z fizyki”. Zapewne zdawał sobie sprawę z tego, że wskutek postępu nauki jego osiągnięcia będą może miały w przyszłości tylko znaczenie historyczne, podczas gdy sposób patrzenia na fizykę, który propagował w swym podręczniku, pozostanie wzorcem dla wielu pokoleń. Dla Feynmana sala wykładowa była teatrem, a wykładowca – aktorem, którego zadaniem było trzymanie widzów w napięciu oraz dostarczanie faktów i liczb. Tak postępował niezależnie od tego, czy wykładał dla studentów pierwszego roku, czy dla swoich kolegów z uczelni.
Richard Feynman nie stronił od uprawiania sztuki, grał na bębnach, malował.
"Chciałbym jeszcze dodać, co nie jest sprawą podstawową dla człowieka nauki, ale co sam wyznaję — otóż jako naukowiec nie powinniście wprowadzać w błąd ludzi niewtajemniczonych. Nie próbuje wam powiedzieć, jak podchodzić do oszukiwania własnej żony czy zwodzenia dziewczyny, czy coś w tym rodzaju, kiedy nie jesteście naukowcami, ale próbujecie być zwykłymi ludźmi. Te problemy zostawiam wam i waszym rabinom. Mówię tu o tej szczególnej, innego rodzaju uczciwości, która nie dotyczy kłamstwa, lecz wiąże się z największą troską o ujawnienie wszystkich waszych wątpliwości, które macie jako naukowcy. To jest odpowiedzialność spoczywająca na nas jako naukowcach, oczywiście wobec innych naukowców, ale wydaje mi się, że także wobec ludzi, którzy się na tym nie znają". Naukowiec, któremu zależy jedynie na rozgłosie, będzie starał się wymyślać niestworzone historie, bajki, zgrabnie przykrywając je wysublimowanym językiem, służącym jako narzędzie, nie ze względu na użyteczność poznawczą, lecz skutek, jaki chce osiągnąć, oszukując ludzi niewtajemniczonych, nie mogących wgłębić się w jego kłamstwa i odkryć prawdy. Poprzez nader mocno skomplikowany język, taki oszust, próbuje sfałszować swoje badania naciągając fakty i wyłudzić pieniądze, czy to od przeciętnych ludzi, lub też w ramach dofinansowania rządowego, i niestety, bardzo często mu się to udaje.
Nauka nie polega na tym, żeby jak najwyżej się wspiąć, zdobyć jak najwięcej nagród, wyróżnień, dorobku, lecz bardziej chodzi o ryzyko, że działania, które podejmie się, mogą okazać się niewartościowe. W takim wypadku należy z pełną świadomością i uczciwością, zrezygnować, odpuścić. Przyznać to przed sobą samym i również przed światem, że zrobiło się wszystko, opisując nader starannie swoje uwagi, wnioski, proces postępowania, lecz gdzieś zrobiło się błąd lub cały sposób myślenia był błędny. Należy podać wszystko niezwykle dokładnie, po to, by kolejnym osobom, analizującym włożoną pracę, ułatwić zadanie w ocenie tej pracy. "Powinniście podać wszystkie szczegóły, które mogły budzić wątpliwości co do waszej interpretacji, jeśli oczywiście je znacie. Musicie zrobić wszystko, na co was stać. Jeśli wiecie, że coś jest nie tak lub mogłoby być nie tak, musicie to wyjaśnić. Jeśli na przykład sformułujecie teorię i propagujecie ją czy publikujecie, to musicie podać wszystkie fakty, zarówno zgodne z nią, jak i te niezgodne. Oczywiście wiąże się z tym bardziej subtelny problem. Jeśli zbiera się wiele różnych pomysłów w jedną rozbudowaną teorię, to chce się mieć pewność wyjaśniając, do czego ta teoria pasuje, że rzeczy, do których ona pasuje, to nie jedynie te rzeczy, które nasunęły wam pomysł tej teorii, ale że dopracowana teoria poprawnie przewiduje także coś więcej. W sumie chodzi o to, żeby próbować podać wszystkie informacje, tak żeby pomóc innym w ocenie wartości waszego wkładu, nie zaś informację, która poprowadzi oceniających w takim czy innym wybranym kierunku".
Chodzi również o to, by nie oszukiwać osób niewtajemniczonych, a nie tylko innych naukowców. Bardzo często zdarza się, że mamy do czynienia z czystą manipulacją, nie podaniem wszystkich informacji, które mogą być niezbędne do wydania jakiegoś osądu. Feynman był za prawdziwą uczciwością, dlatego dziennikarze i opinia publiczna go uwielbiały. Nigdy nikogo nie zbywał, lecz wyjaśniał szczegółowo i wprowadzał w drobiazgi, Tak było, gdy uczestniczył w komisji w sprawie katastrofy Challangera. Inne osoby z komisji go co chwile strofowały, gdy wygłaszał przemówienia, dotyczące aktualnego stanu badań, lecz on, igrał sobie z nimi i nadal udzielał informacji. Ten wielki fizyk, lekceważył takich ludzi, którzy nie mogą być uczciwi wobec innych osób, niemających dostępu do źródeł, a uważał, że każdy powinien mieć taką możliwość i nie należy się nad nimi wywyższać.
„Nigdy nie przyjąłbym zajęcia, w którym nie miałbym możliwości nauczania” – zwierzał się w swych wspomnieniach autobiograficznych, które ukazały się w 1985 r. pod tytułem „Surely You’re Joking, Mr. Feynman”. „Nie wierzę, żebym mógł obejść się bez nauczania” – jako przyczynę tego przekonania Feynman przytaczał swoje wspomnienia z niedługiego pobytu w Princeton w latach 1940. Widział wówczas, co się dzieje z wielkimi uczonymi, których zgromadzono tam, żeby przebywali w pięknych domach w lesie i zajmowali się nauką, bez jakichkolwiek zobowiązań i bez obowiązku nauczania. Zauważył, że kiedy ci wielcy uczeni nie mieli akurat żadnego naukowego pomysłu, to po prostu siedzieli bezczynnie. „W takiej sytuacji, nie robiąc nic, można oszaleć – mówił Feynman – nie można nawet uczyć studentów”.Feynman uważał, że brak kontaktu z eksperymentatorami, a także ze studentami, którzy swymi pytaniami zmuszają umysł profesora do aktywności, jest dla fizyka-teoretyka zabójczy. Styczność ze studentami jest często źródłem nowych idei, ponieważ potrafią oni zadawać naprawdę głębokie pytania, na które czasem trudno znaleźć od razu odpowiedź. Może nie zawsze widzą oni problem we właściwym świetle, ale na pewno przypominają o istnieniu nierozwiązanych spraw, o których trudno byłoby pamiętać pozostając w izolacji.Historię swych niezwykłych wykładów z fizyki dla początkujących studentów CalTech opisał częściowo sam Feynman w przedmowie do „Feynmana wykładów z fizyki”. Trzeba dodać, że na wykład przychodził on jedynie z małą karteczką, na której miał zanotowanych kilka haseł i liczb. Treść wykładu zapewne miał w zarysie przemyślaną, ale sam wykład był zawsze wielką improwizacją. Kilku kolegów Feynmana, przede wszystkim Robert Leighton, Matthew Sands, Gerry Neugebauer i Rochus Vogt musiało ciężko pracować, aby spisywać notatki z każdego wykładu i możliwie szybko udostępniać je studentom. Po każdym wykładzie Feynman jadł z kolegami lunch w uczelnianej kantynie i podczas tego spotkania wyjaśniano wszelkie niejasności, a Neugebauer próbował ułożyć odpowiednie zadania ilustrujące wyłożone zagadnienia.
"Istnieją dwa rodzaje wykładowców. Są kiepscy, którzy na wykładach zdają się mówić 'Patrzcie, jaki ja jestem mądry' i inni, którzy mówią 'Patrzcie, jakie to proste'. Feynman, mający dar łatwego tłumaczenia, należał do tych drugich."
Leopold Infeld
"Twój słuch nie filtruje napływających dźwięków. Odczuwasz łaskotki kiedy powietrze dotyka twojej skóry. Za chwilę masz wejść do pomieszczenia, w którym ktoś może cię dotknąć. W którym światła i dźwięki mogą cię porazić. Gdzie ktoś może ci powiedzieć, żebyś usiadł prosto albo szedł wolno podczas, gdy twoje napięcie mięśniowe i zmysły równowagi nie pozwolą ci wykonać tych zadań. Mogą tam na ciebie krzyczeć albo źle cię potraktować, ponieważ nie będziesz w stanie przetwarzać informacji, czy udzielić właściwej odpowiedzi w ciągu dwóch sekund. Jeśli nie zareagujesz odpowiednio, mogą cię wyśmiać lub po prostu zignorować. Nie wiesz czego się spodziewać i boisz się wszystkiego. Nie czujesz się bezpieczny ani fizycznie ani emocjonalnie. A przecież by móc zaakceptować nowe otoczenie, musisz czuć się bezpiecznie. Bezpieczeństwo. Jest niezbędne każdemu z nas." ZAPACH STRACHU "Materia autyzmu" Judith Bluestone.